Forum Forum Właścicieli i Miłośników Owczarków Staroangielskich Strona Główna Forum Właścicieli i Miłośników Owczarków Staroangielskich
http://www.bobtaile.fora.pl
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Dręczyciele zwierząt czują się bezkarni

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Właścicieli i Miłośników Owczarków Staroangielskich Strona Główna -> Czytelnia
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
KW.
Administrator



Dołączył: 05 Cze 2008
Posty: 1025
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków

PostWysłany: Sob 8:56, 05 Wrz 2009    Temat postu: Dręczyciele zwierząt czują się bezkarni

Prawa zwierząt
Zwierzę oficjalnie przestało być rzeczą 21 sierpnia 1997 roku. Może to i szkoda, bo za zniszczenie przedmiotu grozi w Polsce kara do 5 lat pozbawienia wolności, a za zakatowanie - ze szczególnym okrucieństwem - czującej, wrażliwej na ból istoty, której wg art. 1 Ustawy o ochronie zwierząt człowiek jest winien "poszanowania, ochronę i opiekę", można dostać maksymalnie 2 lata więzienia, choć i ta kara jeszcze nigdy nie została orzeczona.

A najsmutniejsze jest to, że instrumenty karania sprawców bestialskich czynów istnieją. Tylko ludziom, którzy stoją na straży naszego bezpieczeństwa, nie chce się ich używać. Bo Ustawa o ochronie zwierząt, która właśnie obchodzi 12-lecie obowiązywania, wcale nie jest taka zła - kuleje "tylko" jej zastosowanie.

Oczywiście, przepisy można i z pewnością warto pod różnymi względami doprecyzować - na przykład jasno wskazując, że psa nie można trzymać przez całe jego życie na łańcuchu, zamiast mętnie tłumaczyć: "Uwięź, na której jest trzymane zwierzę, nie może powodować u niego urazów ani cierpień oraz musi mu zapewnić możliwość niezbędnego ruchu." (art. 9 ust. 2).

Brak konkretów prowadzi jak zwykle do nadużyć. Bo co to właściwie oznacza "możliwość niezbędnego ruchu"? Każda osoba znająca choćby podstawowe potrzeby psa odpowie bez wahania, że dla jego zdrowia (oraz stabilności psychicznej, w tym braku agresji) konieczna jest możliwość swobodnego biegania przynajmniej przez część dnia. A taki sędzia z drugim prokuratorem uzna na przykład, że metrowy łańcuch w zupełności wystarczy.

Przesadna precyzja też nie jest rozwiązaniem, ponieważ prowadzi tylko do wymieniania w nieskończoność tego, co dozwolone oraz zabronione - w miarę pojawiania się nowych pomysłów w głowach oprawców. I tak trzeba będzie po kolei dodawać, że czworonoga nie wolno bić, kopać, podpalać, wyrzucać przez okno, z pędzącego samochodu czy z mostu, przywiązywać do torów przed jadącym pociągiem, głodzić, związywać drutem kolczastym - wyobraźnia ludzka w tym zakresie jest naprawdę nieograniczona.

Niezależnie od walki o potrzebne zmiany warto więc skupić się na tym, co już jest. A jest ustawa może nie doskonała, jednak całkiem dobra, dająca możliwości ukarania sprawców bezsensownie okrutnych czynów. Gdy przyjrzymy się postępowaniom sądowym, wyrokom i statystykom, widać, że to nie prawo jest problemem.

Problemem są ludzie, którzy to prawo interpretują na korzyść sadystów.

Przede wszystkim znakomita większość spraw nigdy nie trafia na wokandę. Pierwszego "odsiewu" dokonują policjanci. Często w ogóle nie chcą przyjąć zgłoszenia (nawet mimo podania np. danych sprawcy) albo próbują wyperswadować złożenie zeznań. Jeśli już rozpoczynają dochodzenie, zwyczajowo jest ono prowadzone z, eufemistycznie rzecz ujmując, umiarkowanym entuzjazmem. Kończy się najczęściej na umorzeniu, ewentualnie upomnieniu czy mandacie. Tylko wyjątkowe przypadki - nagłośnione, ewidentne i takie, o rozpatrzenie których dbają zdeterminowani aktywiści - mają szansę trafić do prokuratury.

Tu jednak czeka następna selekcja. Prokuratorzy nader chętnie umarzają postępowania oraz odwlekają rozpatrywanie odwołań. Na tym etapie do utrzymania sprawy w toku niezbędne jest prawdziwe zdecydowanie. Jeśli obrońcy zwierząt walczą uparcie, przedstawią świadków i dowody, historia może znaleźć finał w sądzie.

Co oczywiście nie oznacza, że sprawca, któremu udowodniono winę, zostanie ukarany. Na koniec wszystko zależy od emocji sędziego, a konkretnie od tego, czy jest wrażliwy na krzywdę wobec zwierząt.

Niektórzy są - jak sędzia Katarzyna Naszczyńska z Sądu Rejonowego w Szczecinie, która w październiku 2004 roku wydała wyrok bezwzględnego pozbawienia wolności za zabicie psa. 40-letni Zbigniew Sz. Powiesił psa swojego znajomego, gdyż ten podobno kiedyś ugryzł go w rękę.

"- Wziąłem go na smycz. Przewiesiłem przez gałąź i tak był, aż zdechł" - opisywał skazany.

Sędzia i prokurator zgodnie uznali, że było to działanie ze szczególnym okrucieństwem. Ponieważ Zbigniew Sz. był już wcześniej karany za pobicie człowieka (dostał wtedy wyrok w zawieszeniu) i nie wykazał żadnej skruchy, dostał wyrok ośmiu miesięcy więzienia.

– Ludzie muszą zrozumieć, że prawo chroni zwierzęta – tłumaczyła sędzia Naszczyńska w uzasadnieniu. – To nasi przyjaciele, czasem opiekunowie, stwarzają poczucie bezpieczeństwa, to istoty żyjące.

W innym przypadku trzech młodzieńców, którzy szczuli psem bezdomnego kota (a także zachowywali się agresywnie wobec osób postronnych, które chciały im przeszkodzić), otrzymało karę grzywny oraz roku więzienia w zawieszeniu na 4 lata.

– Nie ma słów na to, by określić wasze zachowanie – mówił przy ogłaszaniu wyroku oburzony postępowaniem chuliganów olsztyński sędzia Paweł Juszczyszyn. – Jeśli kiedyś dopuścicie się podobnej „zabawy”, to pójdziecie do więzienia.

Wykorzystanie możliwości ukarania sprawców okrutnych czynów to jednak nieliczne wyjątki. W standardzie jest raczej bagatelizowanie bestialstwa wobec zwierząt, które według większości przedstawicieli prawa oraz wymiaru sprawiedliwości jest czynem o „niskiej szkodliwości społecznej”. Pokazał to już pierwszy wyrok wydany na podstawie ustawy w sierpniu 1998 roku. Mężczyzna, który zabił psa ze szczególnym okrucieństwem – m.in. zadał mu 17 ran kłutych, zmiażdżył podstawę czaszki i wybił oko – musiał zapłacić 600 zł grzywny i wpłacić 400 zł na konto Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami oraz pokryć koszty procesu. Śmiesznie niski wyrok rozczarował obrońców praw zwierząt, a zarazem pokazał, że dostępne środki prawne nie będą wykorzystywane przez sądy. Do tej pory zresztą nie są.

Mieszkaniec Gubina kopał swojego psa po całym ciele, dusił łańcuchem zawiązanym na szyi, powodując liczne obrażenia - w tym krwiaki oraz uszkodzenia krtani, które doprowadziły do powolnej, bolesnej śmierci zwierzęcia (sprawa miała miejsce w 2007 roku). Czyn został uznany za popełniony ze szczególnym okrucieństwem, mimo to sędzia wydał wyrok 1 roku pozbawienia wolności... w zawieszeniu. Orzekł także nawiązkę na rzecz Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami oraz podanie wyroku do publicznej wiadomości.

Inny pies, przywiązany na półmetrowym łańcuchu do betonowej, pozbawionej wyściółki "budy", był głodzony, co też uznano za znęcanie się. Mężczyzna - mieszkaniec Pawłowic w gminie Żerków - dostał karę 8 miesięcy pozbawienia wolności. Także w zawieszeniu, choć, jak twierdził sędzia Andrzej Starkowski "Najciekawsze jest to, że mężczyźnie wydaje się, że nic złego nie zrobił".

Ciekawe czy nie, podobnie myśli większość sprawców. Alicja P., pracująca na stanowisku kierownika schroniska dla zwierząt w Orzechowcach przez 14 miesięcy, zmieniła placówkę w prawdziwą umieralnię: psy były głodzone i pozbawione opieki weterynaryjnej, zagryzały się nawzajem, masowo umierały z powodu chorób oraz braku pożywienia. Zginęły setki psów i kotów, odchodząc w koszmarnych warunkach. Sprawa została nagłośniona, była szeroko dyskutowana w mediach oraz na forach internetowych miłośników zwierząt.

Za swoją działalność Alicja P. usłyszała wyrok - nawiązkę w wysokości 2 tysięcy złotych na rzecz schroniska w Orzechowcach. W uzasadnieniu sędzia podał, że oskarżona stworzyła w Orzechowcach warunki, które "urągały nawet psom".

Za urwanie (na oczach dzieci) głowy miniaturowemu królikowi, który "zdziczał, a poza tym podrapał" mieszkańca Nowej Huty, ten ostatni usłyszał wyrok: cztery miesiące pozbawienia wolności. W zawieszeniu.

Łagodność sądów potwierdzają statystyki Ministerstwa Sprawiedliwości. Choć liczba spraw kończących się wyrokami systematycznie wzrasta (od 214 w 2000 roku do 397 w 2005), należy to jednak przypisać raczej coraz częstszym przypadkom okrucieństwa oraz większej liczbie zgłoszeń niż większemu zainteresowaniu losem czworonogów. Zresztą do sądu trafiają wyłącznie najbardziej drastyczne, wyjątkowo dobrze udokumentowane, nagłośnione przypadki - a i tak często zasądzana jest po prostu grzywna. Wyroki pozbawienia wolności też się zdarzają, jednak w około 90 procentach orzekane są w zawieszeniu.

Poza tym nawet prawomocne wyroki więzienia zazwyczaj są uchylane przez sądy wyższej instancji. Znowu ze względu na nieśmiertelną "znikomą szkodliwość społeczną czynu".

Łatwo jednak udowodnić, że ta szkodliwość wcale nie jest nikła, tylko stanowi realne zagrożenie także dla ludzi.

- Nie mogę się zgodzić, że znęcanie się nad zwierzętami ma znikomą szkodliwość społeczną – zaprzecza dr Ryszard Kulik, psycholog społeczny z Uniwersytetu Śląskiego. - Agresja ma wspólne podłoże, niezależnie od tego, kogo dotyczy. Ktoś, kto znęca się nad zwierzęciem, w innych sytuacjach może takie zachowania przenieść na ludzi.

Nastoletni oprawcy, którzy znęcali się nad kociakiem, pobili (ze skutkiem m.in. wstrząsu mózgu) również dwie dziewczynki, które stanęły w obronie czworonoga. Znaczna część katów zwierząt ma już historię aktów przemocy wobec ludzi.

Rozwiązań tej patologii nie trzeba szukać daleko. I wcale nie chodzi o to, by zamykać za kratami każdego, kto uderzy psa na ulicy, ale by reagować adekwatnie do sytuacji, na przykład w mniej poważnych przypadkach skłaniać się raczej w kierunku zmiany sposobu myślenia sprawcy. Ponieważ częstym powodem okrucieństwa jest zwykła bezmyślność, niewiedza, że zwierzę też myśli i czuje.

- Kara powinna wywoływać zmiany w psychice sprawcy - podkreśla dr Kulik. - Lepszym pomysłem niż wsadzanie do więzienia byłaby praca na rzecz schronisk dla zwierząt czy stowarzyszeń działających na ich rzecz, gdzie sprawca zmieniałby swoją postawę i mógłby zadośćuczynić wyrządzonej szkodzie.

Oczywiście katowanie, bicie, podpalanie, topienie, duszenie dla przyjemności to już drastyczne zwyrodnienie, które trudno odwrócić, pokazując smutne mordki bezdomnych schroniskowych zwierzaków. Niewiele da jednak pokazowe ukaranie kilku (spośród tysięcy!) sadystów, którzy ze szczególnym okrucieństwem znęcają się nad bezbronnymi stworzeniami. Badania nad przestępczością pokazują jasno, że najskuteczniej odstrasza nie wysokość kary, ale jej nieuchronność.

Sensownym wyjściem jest więc na przykład automatyczne zasądzanie wysokiej kary pieniężnej dla każdego, kto umyślnie i bez powodu zabije zwierzę. Z przeznaczeniem, rzecz jasna, na schroniska lub organizacje pomagające naszym braciom mniejszym.

Pomogłoby też przywrócenie możliwości występowania tych właśnie organizacji w roli oskarżyciela (obecnie mogą pełnić tylko funkcję oskarżyciela posiłkowego). Gdyby zbieraniem dowodów i zeznań zajmowali się ludzie, którym rzeczywiście zależy na ukaraniu sprawców, a nie na możliwie najszybszym zamknięciu śledztwa, kary dla groźnych sadystów zapewne nie byłyby tak symboliczne.

Tymczasem pozostaje działać zgodnie z obowiązującym prawem. Ale działać dla dobra ofiar, nie katów.

Magda Bożek

[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Forum Właścicieli i Miłośników Owczarków Staroangielskich Strona Główna -> Czytelnia Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin